Poszedł na spacer do swojej pasieki, zastał w niej zniszczone ule i zamarznięte pszczoły. - Bezmyślny człowiek zniszczył życie owadów, dzięki którym sam żyje - mówi córka poszkodowanego pszczelarza. Policja szuka sprawcy.
Pan Kazimierz z Jastrowa od prawie 20 lat prowadzi małą, amatorską pasiekę w pobliżu tamtejszych ogródków działkowych. Do tej pory owady nikomu nie zawadzały. Kilka dni temu ktoś jednak zdewastował pasiekę i skazał na śmierć tysiące pszczół.
Tata często spaceruje po okolicy i dogląda wtedy pasieki. Tak samo było drugiego stycznia. Kiedy pojawił się na miejscu zobaczył poprzewracane ule i leżące w śniegu martwe, zmarznięte pszczoły. To było coś strasznego. Wiele lat pracy zostało pogrzebane w jedną noc
- opowiada Joanna Wójcik, córka pana Kazimierza.
Rodzina pszczelarza podejrzewa, że pasiekę zniszczyli wandale w sylwestrową noc.
Z kilkunastu uli uchowały się tylko dwa. W dodatku o tym w jakim stanie przekonamy się dopiero wiosną
- dodaje Pani Joanna. O sprawie poinformowano policję, która prowadzi postępowanie w sprawie zniszczenia mienia.
- źródło: tvn24.pl / foto: Bartosz Zasada
Najnowsze komentarze