Gośćmi Krzysztof Bogunia w programie Lubelska Caffe był Pan Krzysztof Cybulak sekretarz Związku Sadowników RP oraz Pan Marian Smentek (ZSRP). W programie nakreślono obraz polskiego sadownictwa, mówiono m.in. o problemach i relacjach z przetwórcami.
Jak poinformował Krzysztof Cybulak:
To był pierwszy rok, w którym praktycznie żaden gatunek sadowniczy nie był opłacalny. Wszystko sadownicy można powiedzieć oddali za darmo. Ceny 50 groszy za agrest, 30 groszy za porzeczkę, 8 groszy za jabłko przemysłowe, 30-50 groszy za wiśnię czy 1,20 zł za malinę.
Dlaczego tak się dzieje dopytywał prowadzący Krzysztof Bogunia ?
Dobry rok, kiedy mamy wysokie ceny owoców – jest niestety bodźcem dla sadowników/plantatorów do sadzenia nowych plantacji czy sadów – zaznaczył Krzysztof Cybulak.
Po cenie 5 złotych za porzeczkę posadzono tysiące hektarów porzeczki, po cenie 12 złotych za malinę posadzono tysiące hektarów malin. Teraz sadzi się tysiące hektarów borówki i truskawki. I podejrzewam, że za 2-3 lata będzie kryzys na tym rynku – dodał.
Polscy sadownicy niestety reagują za bardzo żywiołowo, nie myślą o tym, co będzie za kilka lat. Tysiące hektarów daje tysiące plonów – i jest to żywioł dla przetwórców. Większość przetwórni jest w rękach kapitału zagranicznego, więc oni myślą, iż będziemy tak zdesperowani, że oddamy za każdą cenę owoce. I poniekąd mają rację…Ten rok pokazał i utwierdził przetwórców w tym, że niezależnie od polonów MY przywieziemy je za każdą cenę - mówił Krzysztof Cybulak
Jak poinformował Pan Marian Smentek:
Musimy zmienić swoją mentalność jeśli chodzi o produkcję owoców, czas zmienić kierunek produkcji – przede wszystkim powinny przeważać owoce deserowe, wysokiej jakości. Musimy przewartościować swoją produkcję. Owoce wysokiej jakości dają wyższe ceny.
Mamy problem z przewidywalnością rynku. Nie potrafimy dopracować sensownych relacji między producentem a przetwórstwem, zakładami które obracają owocami. Pomimo że w 2017 roku została uchwalona ustawa oparta na dyrektywie unijnej związana z równowagą rynkową, która wyraźnie mówi, że każdy pierwszy podmiot odbierający owoce od producenta powinien zawrzeć z nim przedsezonowo umowę. A co się dzieje u nas na rynku ? U nas umowy kontraktacyjne zawierane są albo w momencie wwożenia owoców, a często są zawierane po ich dostarczeniu – informuje Marian Smentek.
Czy Ukraina jest dla nas zagrożeniem ?
Jak poinformował Krzysztof Cybulak
Jak się okazuje połowa ukraińskiej maliny przeznaczonej na eksport trafia do Polski. My nie możemy zakazać wwozu tej maliny do Polski, dlatego że KE podpisała z Ukrainą zgodę na kontyngenty bezcłowe wszelkiej rodzaju żywności. Jedyne, co możemy zrobić to badać te owoce tak jak Czesi robią to z naszymi produktami. Na Ukrainie są dozwolone środki ochrony roślin które są zabronione w UE. Jeśli jakaś firma wymiesza ukraińską malinę z naszą i coś zostanie wykryte w gotowym produkcie to „Polska będzie trucicielem”. Dlatego powinniśmy z każdego tira na koszt importera badać przywożone z Ukrainy owoce, mrożonki czy koncentrat. Jeśli coś zostałoby wykryte należałoby to zutylizować. Wtedy może polskie firmy sprowadzające malinę/owoce z Ukrainy zastanowiłyby się czy to warto sprowadzać.
Cała rozmowa dostępna tutaj >>>
- źródło: lubelska.tv
Najnowsze komentarze