Jak informuje pila.naszemiasto.pl Krzysztof Plewiński do pracy w swoich sadach zatrudnia Ukraińców, ale im - jak mówi - marzy się Zachód.
Trzydzieści lat temu życie sadownika - jak mówi Krzysztof Plewiński z Białośliwia - było dużo lepsze i prostsze. Dziś natomiast już tak dobrze nie jest.
Brakuje zbytu na owoce, a jeśli ten już jest, to ceny nie są zbyt wysokie, a na dodatek brakuje rąk do pracy.
Drastycznie niskie ceny jabłek deserowych. Ceny oscylują wokół 0,35-1 zł/kg
— Janusz Piechociński (@Piechocinski) 13 grudnia 2018
Jeszcze nie tak dawno - jak wspomina - u niego w sadach pracowało w sezonie około 200 osób.
Zwykle wysyłałem po pracowników trzy autobusy. Teraz ani jeden nie przyjechałby pełen - podkreśla.
Z tego powodu od pięciu lat przyjmuje do pracy obywateli Ukrainy. Zapewnia im zakwaterowanie i ubezpieczenie. - W sezonie przyjmuje do pracy około 10 Ukraińców. Średnio mają oni od 25 do 45 lat.
Gospodarz twierdzi, że za to co w sezonie zarobią w Polsce są w stanie wyżyć przez cały rok na Ukrainie.
Niestety ma obawy, że niedługo może zabraknąć i tych rąk do pracy. Wiadomo bowiem, że również niemiecki rząd od nowego roku planuje otworzyć rynek pracy dla Ukraińców. Szacuje, się że nasz kraj opuści aż 60 procent z nich – podaje pila.naszemiasto.pl
Ukraińcy mają dosyć zatrudniania "na czarno". Na pisali list do premiera Morawieckiego https://t.co/GoBCyCFUey #pracownicyzukrainy
— Money.pl (@Money_pl) 29 września 2018
Ukraińcy są spragnieni zachodu, bo myślą, że zarobią tam więcej pieniędzy. My przy takich cenach nie jesteśmy w stanie dać im więcej.
- źródło: pila.naszemiasto.pl / Czytaj całość >>>
Najnowsze komentarze