Plantatorzy malin znów są w trudnej sytuacji. Na rynek hurtowy w Broniszach trafiły znacznie tańsze owoce "niewiadomego pochodzenia". Sadownicy liczą na zdecydowaną reakcję rządu i embargo na ukraińskie owoce – informuje money.pl
Tuż przed weekendem Maciej Kmera z rynku hurtowego Bronisze informował w rozmowie z PAP o "niepokojących informacjach o pojawiających się dużych dostawach malin niewiadomego, obcego pochodzenia w cenie nawet 13 zł/kg w hurcie".
Teraz w rozmowie z money.pl wyjaśnia, że Bronisze nie mają możliwości kontrolowania pochodzenia towaru, który trafia na rynek.
Wsłuchaliśmy się w głosy polskich producentów. Na rynku mają być duże ilości tańszych malin. Polskie kosztują od 80 do 100 zł za czterokilogramowy karton, a
za zagraniczne w hurcie należy zapłacić ok. 50 zł. Nie wiadomo, skąd przyjechały. Pojawia się ciężarówka, jest rozładunek i znika
- wyjaśnia Kmera.
Zdaniem Mirosława Maliszewskiego ze Związku Sadowników RP możliwe są trzy kierunki, z których do Polski trafiły maliny. - To Ukraina, będąca dużym producentem malin, Serbia i ewentualnie Mołdawia - wylicza Maliszewski.
Maliny z Ukrainy zalewają polski rynek od dawna.
Minister rolnictwa i rozwoju wsi Robert Telus został zapytany przez money.pl, dlaczego rząd nie forsuje wprowadzenia embarga na import owoców miękkich z Ukrainy, chociaż tego przez całe lato domagali się rolnicy.
Jak nie forsujemy? Błagam o obiektywizm. Proszę zobaczyć nasze stanowisko. Jako pięć krajów przygranicznych mówimy o elastyczności list, żeby wpisywać produkty, takie jak u nas maliny i wykreślenie słonecznika w Bułgarii, tam słonecznik jest potrzebny, bo są firmy przetwórcze. O to właśnie walczymy - wyjaśniał w programie "Money.pl".
Żeby pomóc plantatorom, rząd uruchomił w woj. lubelskim interwencyjny skup malin. Powodem były niskie ceny malin w skupach, jeszcze rok temu plantatorzy mogli liczyć na 20 zł/kg, w tym roku to 4 zł i mniej.
Sami sadownicy ze skupu nie są jednak zadowoleni. Liczą na znacznie więcej.
- Nie jesteśmy zadowoleni, a skup interwencyjny nie wypalił. Nie było żadnej pozytywnej reakcji na rynku, ceny nie poszły w górę - uważa Maliszewski. - W kontekście zakazu importu z Ukrainy nie mówi się o owocach miękkich, a powinno też być na nie embargo. Są tylko zboża - dodaje.
Jak długo polscy sadownicy mogą borykać się z coraz większą i tańszą konkurencją ?
- Ukraina, Serbia i Mołdawia mają podobny klimat do Polski, jest nawet trochę cieplej. Maliny owocują cały czas, aż do pierwszych przymrozków, co może nastąpić dopiero w listopadzie. Pierwszy kraj z przymrozkami będzie kończyć sezon - dodaje Maliszewski.
Maliny to nie jest jedyny problem sadowników. Obecnie trwa sezon na śliwki, a te do Polski przyjeżdżają z Mołdawii.
- Mołdawskie śliwki pojawiają się co roku, są tańsze niż krajowe i kosztują 2,80-3,20 zł/kg. Za nasze trzeba zapłacić od 3,5 do 5 zł/kg. Wahania są spore, bo raz jest dużo klientów i mało towaru, więc cena rośnie, a za moment towaru jest więcej i cena spada. W ubiegłym roku mieliśmy tyle polskich śliwek, że owoce z zagranicy nie wpłynęły tak na nasz rynek. Teraz mamy słabsze zbiory, a przez to wyższe ceny - tłumaczy Kmera.
- źródło: money.pl
Najnowsze komentarze