Rosnące ceny produkcji i trudniejszy dostęp do pracowników sprawia, że jabłka powinny drożeć. Trudno jednak o przeniesienie kosztów, gdy na krajowym rynku jest ich zbyt wiele. Ceny jabłek zatem nie rosną tak, jak oczekiwano.
Gdy jabłka nie trafiają na eksport, pojawia się gigantyczna nadwyżka w Polsce. Jak podkreśla Mirosław Maliszewski, jako państwo produkujemy ponad 4 mln ton jabłek rocznie, podczas gdy sami zjadamy tylko około 600 tys. ton.
— Pozostała część trafia na zewnątrz i do przerobu. Jesteśmy więc potężnym eksporterem i producentem soku, który w efekcie też wysyłamy do innych krajów — opowiada. Z produkcją soku też są jednak problemy. — Zakłady przetwórcze nie chcą współpracować z sadownikami, zaniżają ceny skupu, wykorzystują swoją pozycję monopolistyczną — dodaje.
To sprawia, że ceny jabłek na skupach stają się dla rolników nieopłacalne.
— Koszty produkcji wynoszą ponad 1 zł na każdy kilogram jabłek, a ceny, które dostają sadownicy, są najczęściej poniżej złotówki za kilogram. To oznacza, że sprzedajemy poniżej kosztów wytworzenia. Jak w takich warunkach prowadzić jabłkowy biznes? Nie da się — przyznaje Maliszewski.
— Uwzględniając rosnące koszty pracy, energii i obsługi kredytów, bez których nie można inwestować, czyli rozwijać działalności, sytuacja branży wygląda słabo, żeby nie powiedzieć źle. Marże na sprzedaży naszych owoców nie rosną lub rosną za wolno — potwierdza z kolei Przemysław Błądek, członek zarządu zrzeszenia organizacji producenckich Appolonia.
Krajowe firmy gorączkowo poszukują nowych rynków zbytu — ostatnio udało się wejść np. do Indonezji. — Tego typu zmiany niosą za sobą zawsze działania kierujące eksport na inne rynki. Dodatkowo odbiorcy praktycznie w każdym kraju Unii Europejskiej oraz krajowe sieci supermarketów uzupełniają nasz portfel klientów. Przy takiej dywersyfikacji możemy elastycznie i szybko reagować na rynku — mówi Błądek.
Sadownicy wskazują jednak, że poszukiwanie nowych kierunków nie wystarczy. Apelują o odblokowanie polskiego rynku na pracowników z różnych zakątków świata. — Bez otwarcia naszego rynku pracy dla obywateli np. Uzbekistanu, Nepalu, Indii, Sri Lanki nie poradzimy sobie i przegramy światową rywalizację — ocenia Maliszewski.
- źródłó: businessinsider.com.pl - Grzegorz Kowalczyk, dziennikarz Business Insider Polska / Czytaj całość na businessinsider.com.pl
Najnowsze komentarze