Prosto z sadu pod Bydgoszczą można kupić śliwki za połowę sklepowej ceny – informuje eska.pl
- W hurcie sprzedałbym je po 5 zł za kilogram, ale wolę zaprosić do siebie ludzi, patrzeć, jak cieszą ich takie zwyczajne chwile jak zbieranie owoców. Że dostanę o jedną trzecia mniej? Wiem. To moja cena. Płacę za pewność, że owoce się nie zmarnują - mówi Marek Grotkowski, sadownik z Gogolina.
Marek Grotkowski, sadownik z Gogolina w powiecie bydgoskim (to pod Koronowem, jakieś 25 km od Bydgoszczy), drzewa owocowe ma już ponad 20 lat. Od kilku sezonów, zamiast ruszać na poszukiwania hurtowników, oferujących opłacalne stawki, zaprasza do siebie ludzi, by sami zerwali owoce, które chcą kupić.
Samozbiory czereśni w sadzie pod Bydgoszczą to był strzał w dziesiątkę. Ludzie przyjeżdżali po owoce za półdarmo. Niektórzy na zrywanie owoców rezerwowali sobie kilka godzin, a nawet cały dzień. Wychodzili z wiaderkami ważącym po 40 kg.
Teraz pan Marek ogłosił, że nadszedł czas na „akcję śliwka”.
W sklepie i na targowisku za kilogram owoców trzeba zapłacić przynajmniej 6-7 zł. Samodzielnie zerwane śliwki w sadzie w Gogolinie można mieć już za 3,5 zł za kg, a więc za połowę marketowej ceny. To o 30 proc. mniej niż sadownik mógłby dostać w hurcie.
- W hurcie dostałbym może 5 zł za kg, ale śliwki to trudne owoce - mówi pan Marek. - Kiedy dojrzeją, spadają z drzew, zlatują się do nich osy, pszczoły i wszystko idzie na zmarnowanie.
Nie mam pewności, czy udałoby mi się zebrać wszystko na czas i zawieźć do skupu. Nie mogę pozwolić na to, by owoce przepadły.
Wolę mieć z tego zdecydowanie mniej, niż patrzeć jak gniją pod drzewami, dlatego zapraszam każdego, kto zechce zerwać sobie, ile potrzebuje - dodaje.
Jak dodaje eska.p sadownicy zwracają uwagę także na inne problemy - kłopot ze znalezieniem ludzi do pracy oraz ceny w skupie, które nie zawsze pozwalają wyjść na plus.
- źródło: eska.p
Najnowsze komentarze