Ruszyły zbiory jabłek. Jak mówią polscy sadownicy, co roku prowadzą wyścig z czasem, bo pracowników gotowych podjąć się pracy w sadach jest coraz mniej. - Jednej piątej owoców nie zdążymy zebrać w terminie – mówią sadownicy w rozmowie z WP Finanse.
- "Ukrainy" do zbiorów nie ma już w ogóle. Polacy? Osoby, które do mnie trafiają, mają dwie lewe ręce. Przychodzą też pracownicy biurowi. Szybko okazuje się, że nie mają siły do ciężkiej pracy w sadzie - opowiada pani Sonia z sadu w województwie wielkopolskim.
Sadowniczka dodaje, że rotacja pracowników jest ogromna. Większość pracowników tymczasowych pojawia się na 1 do 2 dni. W trakcie tygodnia przychodzi około 10 nowych osób. Tyle samo rezygnuje w tym czasie z pracy.
Sadownicy ścigają się z czasem
Zbiory jabłek dopiero ruszają. Sadownicy kończą sezon w październiku. Jeżeli nie wyrobią się do tego czasu, zaczną się problemy. W ubiegłym roku brak pracowników zmusił jednego z sadowników do wystosowania dramatycznego apelu. Właściciel "Dziadkowego Sadu" pisał w połowie października, że nadciągające mrozy które zniszczą 20 ton owoców.
Sadownik chciał uratować przynajmniej połowę z nich. - Jeżeli ktoś może pomóc mi zbierać jabłka i przyjechać do mnie, to będę bardzo wdzięczny. Pojadę nawet do Warszawy. Płacę 70 zł od skrzyniopalety - pisał sadownik w mediach społecznościowych.
Dzisiaj w rozmowie z WP Finanse mężczyzna opowiada: To co roku kwestia farta.
Od paru lat jest coraz gorzej. Człowiek nigdy nie jest pewny, czy uda mu się zebrać całe zbiory - tłumaczy.
- Truskawka? Gdyby nie pomoc mamy, która zbiera 5 razy więcej niż ja, nie dałbym rady zebrać wszystkiego. Przy zbiorach wiśni zadzwoniło do mnie 12 osób. Zostały dwie. Zbieraliśmy powoli, ledwo się wyrabialiśmy - dodaje właściciel "Dziadkowego Sadu".
Sadownik podkreśla, że największe wyzwanie dopiero przed nim. Na jesieni pojawi się odmiana "Szampion". - To bardzo wydajne jabłko, będę miał około 10 ton. Problem w tym, że po opadnięciu bardzo szybko gnije. Mam nadzieję, że znajdę pomoc przy zbiorach - kończy.
Pani Sonia dodaje: przez brak pracowników zbiór nam się bardzo wydłuży. - Stosujemy preparaty, które wydłużają zbiory nawet o dwa tygodnie, ale generuje to dodatkowe koszty. Bez nich byłoby słabo - mówi.
Jak informuje WP Finanse za godzinę pracy sadownicy proponują kwoty w granicach 17-21 zł brutto, choć pojawiają się także ogłoszenia mówiące o 30 zł brutto/h. Część sadowników rozmówców wskazuje, że niskie stawki wynikają z cen w skupie. Podczas gdy cena jabłka w sklepie wynosi ok. 4-5 zł, rolnik może liczyć na 1,5 zł do 2 zł za jabłko.- Mamy koszty w postaci płac pracowników, cięcia i całorocznej pielęgnacji sadów. Podejrzewam, że wiele sadów w końcu upadnie - mówi jedna z sadowniczek.
- źródło: finanse.wp.pl / Czytaj całość na finanse.wp.pl
Najnowsze komentarze