Jak wynika ze wstępnych danych Ministerstwa Rodziny i Polityki Społecznej, w ub.r. wydano ponad pół miliona zezwoleń na pracę dla cudzoziemców. To o 22% więcej niż w 2020 roku, a względem 2019 roku wzrost wyniósł ponad 13%. Ostatnio około 65% ww. decyzji dotyczyło obywateli Ukrainy. Za nimi znaleźli się Białorusini. Co piąte zezwolenie wydane w kraju przypadło na województwo mazowieckie. Natomiast na drugim końcu zestawienia widzimy świętokrzyskie. Jak podkreślają eksperci komentujący wyniki, musimy lepiej podejść do sprawy, bo za 3-4 lata brak rąk do pracy będzie strategicznym problemem naszej gospodarki.
Dwucyfrowe wzrosty
Jak informuje Ministerstwo Rodziny i Polityki Społecznej, według wstępnych szacunków, w 2021 roku wydano 502,3 tys. zezwoleń na pracę dla cudzoziemców. To o 22% więcej niż w 2020 roku, kiedy było ich prawie 411,7 tys. W ub.r. nastąpił też wzrost o 13,3% względem 2019 roku. Wówczas takich przypadków odnotowano blisko 443,3 tys. Tak wynika z danych uzyskanych z systemu analityczno-raportowego CeSAR.
Polska jest gospodarką zerowego bezrobocia. Firmy mają więc problem ze znalezieniem pracowników, zwłaszcza do prac mniej płatnych, wymagających niższych kwalifikacji. Jednocześnie cudzoziemcy nie mają trudności ze zdobyciem zajęcia w Polsce. Jest nadwyżka popytu na pracę i to przyciąga coraz więcej obcokrajowców. Jednocześnie nasza polityka gospodarcza nie zachęcała do tego, żeby więcej ludzi pracowało. Mam na myśli choćby obniżenie wieku emerytalnego czy wzrost zasiłków niezwiązanych z aktywnością zawodową
– komentuje prof. Witold Orłowski, główny doradca ekonomiczny PwC w Polsce.
Z kolei ekonomista Marek Zuber zwraca uwagę na analizy firm headhunterskich. Z nich wynika, że w 2021 roku Ukraińców pracujących w Polsce było około 200 tys. mniej niż w 2019 roku. Jak podkreśla ekspert, nie wszyscy obcokrajowcy zarabiają u nas legalnie, zwłaszcza w pomocy domowej czy w opiece nad seniorami. Część z nich zmusiły do tego trudne warunki życia we własnej ojczyźnie. Natomiast w związku z pandemią mamy do czynienia z zaostrzaniem różnego rodzaju przepisów, w tym także kontroli. Jest więc tendencja do legalizowania pobytu. Pracodawcy chętniej decydują się na oficjalne zatrudnienie, bo jest większa konkurencja na rynku.
Dane resortu pokazują też złą sytuację gospodarczą naszych sąsiadów z Ukrainy i Białorusi. To ciągle są państwa, w których trudno o przyzwoicie płatną pracę. Przepaść płacowa czy dochodowa między naszymi krajami pozostaje tak duża, że Polska ich przyciąga. Oczywiście są miejsca jeszcze bardziej atrakcyjne, np. Niemcy. Jednak Ukraińcom i Białorusinom łatwiej jest mieszkać i żyć u nas, choćby ze względu na język
– dodaje prof. Orłowski.
Kierunek dla Ukraińców
Ze wstępnych danych z 2021 rok wynika, że najwięcej zezwoleń na pracę otrzymali obywatele Ukrainy – prawie 324 tys. To około 64,5% wszystkich pozwoleń wydanych w ubiegłym roku. Natomiast w 2020 roku odsetek ten wyniósł blisko 72,8% (ponad 299,5 tys.), a w 2019 roku – 74,4% (niespełna 330 tys.).
Wpływ na te dane mają przede wszystkim 2 czynniki. Po pierwsze, rynek niemiecki jest częściowo otwarty dla obywateli Ukrainy. Tam mogą więcej zarobić, ale są większe różnice kulturowe i jest dużo większy problem w kwestiach językowych. Po drugie, Słowacja i Czechy zrobiły w ostatnich pięciu latach znacznie więcej ruchów ułatwiających pracę Ukraińców niż my. Oczywiście, działaliśmy w tych kwestiach, ale znacznie wolniej. W związku z tym nie tylko Niemcy, lecz też nasi południowi sąsiedzi są dla nas konkurencją. Oni ściągają sporo pracowników z Ukrainy
– analizuje Marek Zuber.
Kolejne miejsce w zestawieniu zajmują Białorusini – 34,7 tys. (w 2019 roku – 26,9 tys., w 2020 roku – prawie 27,4 tys.). Za nimi znajdują się obywatele Indii – 15,3 tysiąca, Uzbekistanu – prawie 15 tysięcy, Filipin – przeszło 13,2 tysiąca, a także Nepalu – ponad 10,8 tys.
Zastanawiamy się nad ściąganiem pracowników z odległych zakątków świata, np. z Filipin. Natomiast taką naturalną grupą powinni być potomkowie Polaków, którzy zostali wywiezieni z kraju m.in. po drugiej wojnie światowej, a dziś mieszkają np. w Kazachstanie czy na Syberii. Myślę, że spora część z nich chciałaby tu żyć. Jednak cały czas te działania idą jak po grudzie
– dodaje Marek Zuber.
Województwa pod lupą
Ponadto ze wstępnych danych wynika, że w 2021 roku najwięcej zezwoleń na pracę wydano w województwie mazowieckim – ponad 104,1 tys. (przeszło 20,7% wszystkich). Następne w zestawieniu są woj. wielkopolskie – 57,8 tysiąca, łódzkie – 53,2 tysiąca, śląskie – 48,7 tys. i małopolskie – 42,7 tys. Natomiast najmniej takich przypadków odnotowano w świętokrzyskim – 4,9 tys., warmińsko-mazurskim – 6,6 tys. oraz podkarpackim – 7,8 tys.
W Polsce w rejonach zurbanizowanych nie ma bezrobocia. Jest nawet nadwyżkowy popyt na pracę. I tam widzimy najwięcej zezwoleń dla cudzoziemców. Na końcu zestawienia mamy województwa jedne z najsłabiej zurbanizowanych. Wiadomo też, że w niektórych regionach Polski niechęć do cudzoziemców, zwłaszcza do Ukraińców, jest większa niż w innych. Mam na myśli przede wszystkim Polskę południowo-wschodnią. Przyczyny są historyczne
– podkreśla prof. Orłowski.
Jak stwierdza Marek Zuber, w perspektywie 3-4 lat brak ludzi do pracy stanie się strategicznym problemem polskiej gospodarki. Nie jest wykluczone, że jeśli sobie nie poradzimy z tym, to zaczniemy się wolniej rozwijać. Dlatego dzisiaj musimy szukać rezerw. Jedną z opcji jest wzrost aktywności zawodowej, bo w dalszym ciągu mamy ok. 6 punktów procentowych mniej aktywnych zawodowo ludzi niż w Niemczech. Zdaniem eksperta, w ciągu najbliższego roku lub dwóch lat będziemy obserwować nacisk na legalizację pracy ze względu na konkurencję o pracownika. Ale wzrost kosztów dla przedsiębiorców zacznie raczej ich wpędzać w szarą strefę niż z niej wyciągać. Dziś nie wiemy, który z tych przeciwstawnych czynników będzie mocniej wpływał na sytuację rynku pracy.
Informacja prasowa MondayNews Polska
Najnowsze komentarze