Podczas tegorocznej edycji Międzynarodowych Targów Agrotechniki Sadowniczej FruitPRO 2016, które trwały 12 i 13 stycznia w Warszawie odbył się prowadzony przez Marka Jezierskiego (TVP) i prof. Kazimierza Tomala panel dyskusyjny, którego głównym tematem były „Wyzwania w obliczu eksportu polskich jabłek na nowe rynki.” Na pytania prowadzących oraz sadowników i osób przybyłych na konferencje odpowiadali zaproszeni eksperci: Mirosław Maliszewski, dr Grzegorz Klimek, Waldemar Żółcik, Piotr Korczak i Maciej Bartoń.
Na zakończenie panelu dyskusyjnego eksperci zostali poproszeni o odpowiedź na pytanie redaktora Marka Jezierskiego – Co powinniśmy zrobić żeby nie uśpić tego sukcesu? Żeby nam tego sukcesu, który mamy teraz nikt nie zabrał. Dzisiaj, o czym powinniśmy pamiętać? Czego nie powinniśmy przespać?
Profesor Kazimierz Tomala uzupełnij pytanie – Wybrnijmy w perspektywie na 10-15 lat do przodu, kiedy jest wielkie ryzyko, że utracimy konkurencyjność kosztową. Co zrobić dzisiaj żeby za 15 lat sadownik powiedział tak dobrze, że byłem dzisiaj na konferencji słuchałem, zostałem zainspirowany do przemyśleń pewne działania podjąłem porada była właściwa?
Jak poinformował dr Grzegorz Klimek – Jeśli chodzi o kwestie konkurencyjności kosztowej myślę, że problem jest bardzo ważny. Proszę Państwa, jeśli byśmy - ja taką sytuację przeprowadziłem -porównali koszty produkcji aktualne kilograma jabłek w Polsce, na Ukrainie w Południowym Tyrolu i w Rosji dla plonu 60 ton z hektara. Przy czym ten plon realnie średnio jest osiągalny tylko w Południowym Tyrolu – to koszty w Południowym Tyrolu wyniosłyby 1,50-1,60 zł, w Rosji 1,00 zł przy realnym prawie 30 ton z hektara, w Polsce to wyniosłoby 72 grosze przy realnym plonie 45 ton z hektara , no i na Ukrainie wyniosłoby 71 groszy przy plonie realnym 50 t/ha. Jak widać z tego zestawienia nasza konkurencyjność kosztowa w dalszym ciągu w stosunku do zachodniej europy, bo o tym musimy przede wszystkim myśleć jest w dalszym ciągu dobra. Oczywiście nie oznacza to, że możemy osiąść na laurach i powiedzieć sobie, że za 15 lat będzie równie dobrze. Nie, oczywiście, że nie będzie równie dobrze, bo oni też pracują. W Południowym Tyrolu plon wynosi 60 ton/ha również u nas ten plon w dobrych gospodarstwach wynosi około 50 ton z hektara i jest realne, aby on był znaczne wyższy. To jest podstawowa rzecz, którą mamy do zrobienia. Wprowadzić nowy model sadu do produkcji. To się już z resztą dzieje. Dlatego że najlepsi sadownicy, których znam i z którymi stale współpracuje od lat sadzą już do 5 tys. drzew na hektar. W każdym razie ten model jest już sprawdzony, do 7 roku życia będę mógł kontynuować te badania i 10 i dalej. I jest to zupełnie realne do osiągnięcia. Musimy postawić na intensyfikację produkcji, z wielu powodów, ale najważniejsze jest to, że 70% produkcji sadowniczej, 70% gospodarstw znajduje się w zagłębiach typu grójeckie, wareckie, lubelskie i tam ziemi nowej przydatnej do produkcji sadowniczej po prostu fizycznie nie ma. W związku z tym zwłaszcza gospodarstw mniejsze a znowu ich jest większość muszą produkcję intensyfikować.
Maciej Bartoń na zadane przez prowadzących pytanie odpowiedział – Załóżcie sobie Państwo żeby dojść do poziomu 4-5 pozostałości i będziecie Państwo spełniali 99% wymagań światowych odnośnie jabłek i to wystarczy. Oczywiście to wymaga nowej generacji, o której mówimy i wysokiej jakości.
Jak dopowiedział profesor Tomala – Jest to duże wyzwanie, wyzwanie które można jakoś tam uzyskać, spełnić te oczekiwania korzystając faktycznie z dobrego doradztwa. Państwo znacie programy różnych firm chemicznych, które również wpisują się w to by zyskać zmniejszenie i liczby i jeszcze poziomu rejestrowanych pozostałości tak żeby to nie tylko było w zgodzie z przepisami, ale żeby było znacznie poniżej by móc wejść na rynki, półki tych sieci niedalekich. Przecież do Niemiec naszych jabłek trafia bardzo niewiele a jest to bezpośredni sąsiad.
Piotr Korczak odpowiadając na podsumowujące pytanie powiedział – Ja myślę, że najważniejsze jest myślenie całej branży, która żyje z sadownictwa i na około sadownictwa. Ważne jest zapewnienie dobrej pozycji ekonomicznej i silnych gospodarstw. Zwróćmy uwagę, że tu rozmawiamy o 100 tonach z hektara. Czy są realne? Może w niektórych gospodarstwach nawet w niezłej, jakości. Ale to pociąga za sobą wzrost produkcji w skali kraju, o czym cały czas mówimy, że mamy w granicach 4 mln ton. Do jakiej granicy my w pewnym momencie dochodzimy? Okaże się za kilka lat, że w tej chwili pomoc – mechanizm wycofania z rynku, kredyty suszowe cała inna otoczka w okolicach tej branży pozwala utrzymać sporo gospodarstw socjalnych, które niestety produkują jabłka, które nie powinny być przeznaczone w dużej mierze na rynek konsumpcyjny. Zwiększamy produkcję niepozwalającą gospodarstwom sadowniczym na dobrą kondycję finansową. Tutaj najważniejsze jest porównanie produkcji z handlem, możliwość zagospodarowania (deficytów, musów, soków) całej gamy tej naszej produkcji a nie tylko wymuskanie tych 40% super ekstra i znalezienie dla nich rynku za dobre pieniądze tylko zagospodarowanie, całej produkcji z sadu na minimalnie opłacalnej cenie. Musimy dopilnować. Utrzymanie płynności finansowej jest rzeczą podstawową. Jeżeli stracimy płynność finansową to oni za 15 lat podziękują tej branży, już nie będzie następców. Oczywiście struktura gospodarstw się bardzo zmieniła jak ja pisałem prace magisterską w latach 80-tych średnia powierzchnia gospodarstwa wynosiła 6 ha a w tej chwili jest 10 a to jest 25 lat. Ja myślę, że to się zmieni, że gospodarstwa będą coraz większe i ze te gospodarstwa, które na razie są gospodarstwami socjalnymi znikną i wtedy poprawimy, jakość. Ja wierzę święcie, że to musi być współpraca miedzy nauką, której nie może brakować w Polsce a między biznesem.
Jak powiedział Waldemar Żółcik – Dzisiaj mamy ogromny potencjał w naszych gospodarstwach, w naszych wsiach - młodzież i to jest wartość nie do przecenienia, jeżeli połączymy to z dobrą nauką, z dobrym doradztwem, ponieważ sprzęt w gospodarstwach jest już dość dobry. Metody uprawy naprawdę zmieniły się diametralnie. Jeżeli w tym momencie postawimy na dobrą, jakość sadownictwo wciąż będzie modne w naszych kręgach, to wciąż będzie dochodowe i wciąż będzie dawało szansę na godne życie dla tych, którzy chcą tym się naprawdę profesjonalnie zajmować - to myślę, że perspektywy same się wylosują. Sok jabłkowy, jestem producentem soku jabłkowego i widzę również w tym perspektywę, ale tylko w sokach dobrej jakości ponieważ już dzisiaj zaczynają być soki które są zmieszane z wodą, mieszane z koncentratem, nie są takiej jakości jak powinny być, robione są z różnej, jakości jabłek. Musimy pamiętać, jeżeli nie chcemy zepsuć tej kategorii, jeżeli sadownik chce wytłoczyć sobie sok, sprzedać go i jeśli chce żeby klient do niego wrócił to niech robi to z dobrej kategorii owoców, niech ta kategoria rośnie. Ona w tym roku urosła o 54%.
Mirosław Maliszewski odpowiadając na ostatnie pytanie powiedział, iż – Nie da się tak szybko odpowiedzieć na pytanie jak doprowadzić do tego żebyśmy istnieli za 15-20 lat, bo prostych metod nie ma. W pewnym momencie kilkanaście lat temu polskie sadownictwo było na dużym zakręcie, większym niż teraz w związku z rosyjskim embargo. Chociaż tu też mieliśmy obawy czy to nie będzie jakiś moment przełomowy i wydaje mi się, że obroniliśmy się. Nie popełniliśmy jakiś rażących błędów. Do doskonałości oczywiście jeszcze nam sporo brakuje. W każdym bądź razie jak patrzymy na naszych konkurentów to raczej nam się udaje niż im się udaje, po za nielicznymi wyjątkami jak Południowy Tyrol. To raczej my zwiększamy produkcję, zwiększamy potencjał eksportowy może ponad miary jeśli chodzi o produkcję ale też się tego nie musimy wstydzić. W czym tkwi sukces, że nam się to udało? Gdyby nie ta cała nasza historia, te ważne osoby, które to sadownictwo tworzyły, rozwijały, kontynuowały działalność myślę tu o nauce, o praktyce nie byli byśmy w tym miejscu gdzie jesteśmy. Po tym zakręcie kilkanaście lat temu ja dzisiaj obserwuje młodych ludzi w zakresie produkcji, którzy się interesują, którzy dzisiaj będą chodzić po tych halach i oglądać ciągniki sortownicze, młode drzewka to jest ten potencjał, który rokuje optymistycznie na przyszłość. Ja dzisiaj jeżdżę po całym świecie i widzę tych może nie jeszcze wykształconych handlowców, ale ludzi otwartych na potrzeby świata widzących, co ten świat od nas oczekuje. Władających biegle językami, znającymi mechanizmy rynkowe, logistykę, transport, umiejący poznać wymagania klienta. W tych rozmiarach z tym potencjałem przetrwamy.
Na koniec dyskusji głos zabrała redaktor Marek Jezierski który powiedział iż – Amerykanie z Uniwersytetu w Stanford w San Francisco – doszli do wniosku że ci którzy mają pieniądze - producent konkretnego towaru jak się zbierze parę złotych to nie będzie czekać na jakieś badania które się kiedyś ukażą (nie wiadomo czy na ten temat), tylko zleca konkretnej uczelni konkretne badania. Naukowcy robią jakby dobrą naukę pod konkretny cel. I oni odkryli ten pomysł, że nauka, nauką - przemysł, przemysłem ale jak to połączyć no to daje genialne efekty.
Najnowsze komentarze