Zamiast czekać na lepsze ceny, szukają lepszych możliwości. I zamiast liczyć straty - liczą zyski. Na Dolnym Śląsku sad stał się winnicą – podaje Agrobiznes.
Nic dziwnego, że sadownicy szukają alternatywy, tak jak Dariusz Przerwa, który porzucił jabłka na rzecz...wina. Dariusz Przerwa - doświadczony sadownik stracił nadzieje na uzyskanie godziwego dochodu na jabłkach, śliwkach, wiśniach, a tym bardziej na aronii i założył winnicę.
Produkt nieprzetworzony tj. jabłka, śliwki, wiśnie musimy wydać szybko. Tak naprawdę klient dyktuje nam warunki, bo wie, że albo mu sprzedamy albo go zutylizujemy. Przy winie jest inaczej, bo tak naprawdę nie ma pośpiechu. Możemy mieć swoje warunki, których możemy się trzymać i wtedy klient wie, że nie wymusi na nas drastycznej obniżki ceny. Jeśli nie sprzedamy wina „dzisiaj” to zrobimy to za pół roku, a jak nie za pół roku to za 3 lata. Im starsze wino (lepszy rocznik) tym jego cena wyższa – informuje Dariusz Przerwa, winnica w Krośnicach.
Jak podaje Agrobiznes w winnicy już po zbiorach. Sady ucierpiały z powodu suszy, a winorośle wręcz przeciwnie, dobrze zniosły upały, a winogrona okazały się słodsze niż zwykle.
W Polsce są małe winnice, w których wszystko robi się ręcznie i to wino jest bardzo dobrej jakości. Dlatego wino to ma tak wysoką cenę. Gdy wszytko jest robione ręcznie owoc nie jest zniszczony. Do winiarni trafia w bardzo dobrej jakości, nie jest uszkodzony i dzięki temu nie występuje wczesna fermentacja podczas transportu – tłumaczy Dariusz Przerwa.
- źrodło: tvp.pl
Najnowsze komentarze