Na początku bieżącego roku pojawiły się informacje, iż posłowie Izby Poselskiej czeskiego parlamentu chcieli znowelizować przepisy tak, by od 2022 r. w sklepach spożywczych sprzedawano, co najmniej 55 proc. produktów czeskiej produkcji, a w 2028 roku wskaźnik ten maił wynieść, co najmniej 73 proc. [czytaj wpis: Czeski rząd staje w obronie rodzimych owoców >>>].
Regulacje te miały dotyczyć: mięsa, nabiału, warzyw czy owoców (w tym jabłek), a właśnie te artykuły spożywcze stanowią trzon polskiego eksportu. Jednak jak wynika z najnowszych informacji
czeski Senat odrzucił w czwartek (18.03) nowelizację ustawy, która miała wprowadzić obowiązkowy procentowy udział krajowej żywności w sklepach, i odesłał projekt do Izby Poselskiej.
Najprawdopodobniej nie znajdzie się w niej większość potrzebna do przełamania weta.
Odrzucenia przez Senat ustawy uchwalonej uprzednio przez Izbę Poselską domagał się m.in. poseł i minister rolnictwa Miroslav Toman, który w styczniu br. opowiadał się za wprowadzeniem obowiązkowych kwot. Teraz uznał, że ustawa została źle napisana i mogłaby zaszkodzić dużej części rolników i producentów żywności, a nawet, że jest niewykonalna.
Po przyjęciu projektu przedłożonego w Izbie przez posłów z eurosceptycznej partii Wolność i Demokracja Bezpośrednia (SPD) Komisja Europejska ostrzegła, że wejście jej w życie oznaczałoby pozew z Brukseli. Przeciwko kwotom czeskich produktów spożywczych był prezes Urzędu Ochrony Konkurencji Petr Mlsna, który uznał, że nowelizacja w przedstawionej wersji zakłóciłaby konkurencję w Czechach i w całej Unii Europejskiej.
O przyszłości odrzuconej przez Senat ustawy musi zdecydować Izba Poselska. Przełamanie weta izby wyższej wymaga 101 głosów w 200-osobowej izbie niższej. Ponieważ lider partii ANO, która ma najliczniejszy klub poselski, premier Andrej Babisz opowiedział się przeciw kwotom, komentatorzy sądzą, że zabraknie głosów do odrzucenia sprzeciwu Senatu.
- źródło: businessinsider.com.pl
Najnowsze komentarze