Dziś otrzymaliśmy komentarz do informacji zamieszczonej we wtorek (14 września):
Dzień dobry,
Piszę do Państwa jako osoba, którą dotknęła bardzo stronnicza informacja zamieszczona na Państwa stronie. Jestem udziałowcem tej spółki i tak jak inni sadownicy którzy są udziałowcami zostaliśmy oszukani przez byłego prezesa i jego żonę. W reportażu jest mowa o kwocie 140 tyś. złotych. My zostaliśmy oszukani na kwotę ok 9 mln złotych. A tak abstrahując od tego wszystkiego Panowie Zapaśnik, którzy występują w reportażu TV Polsat nie są wierzycielami spółki Goźlin-Sad.
Krzysztof Lenarcik
Sadownicy z Mazowsza walczą o pieniądze za setki ton jabłek. Prowadząca skup spółka Goźlin-Sad jest im winna dziesiątki tysięcy złotych. Prokuratura ustala, gdzie podziały się pieniądze, zdaniem obecnych władz, ze spółki wyprowadzono miliony złotych – informuje polsatnews.pl
Sadownicy oddawali jabłka do spółki Goźlin-Sad. Nic nie zwiastowało problemów.
Ta spółka Goźlin-Sad powstała w 2010 roku. Zaczęliśmy tam wstawiać jabłka, można powiedzieć, od samego początku
– mówi Marek Zapaśnik w rozmowie z reporterką "Interwencji".
Oddawaliśmy, oni tam sortowali nam te jabłka, no i za ten przesortowany owoc płacili wtedy pieniądze. W 2017 roku tam wstawiłem ponad 100 ton jabłek. W tej chwili to jest na kwotę prawie 140 tys. zł
– opowiada Krzysztof Zapaśnik.
Na wszystko mam potwierdzenia, pieczątki, podpisy. Żeby powiedzieli, że nie pasowało jabłko, zwrot jest, to wtedy inaczej. A jak to wszystko poszło, bo wiem dokładnie że to sprzedane było, a pieniędzy nie ma. Musieli na coś te pieniądze wydać. Tak się nie handluje
– zaznacza sadownik Jan Fijka.
Sadownicy zostali bez pieniędzy za jabłka, bez pieniędzy na życie ! Do dziś nie odzyskali skradzionych przez spółkę pieniędzy”!
Jak mówią oszukani sadownicy:
Oni nas po prostu bezczelnie okradli. Nie wypłacili nam naszych ciężko zarobionych pieniędzy.
Od 2018 roku pan Jan Fijka czeka na swoje 41 tysięcy złotych. Rodzina Zapaśników na znacznie większą kwotę, bo prawie 140 tys. Wielokrotnie chodzili do spółki domagać się zapłaty za oddane jabłka. Niestety bezskutecznie.
W 2019 założyliśmy sprawę, bo już wiedzieliśmy, że coś jest naprawdę nie tak i tych pieniędzy nie odzyskamy. Największa faktura jest na 81 632 zł. Na jednej z rozpraw sędzia powiedział, że zawiesza naszą sprawę z tytułu tego, że oni wchodzą w upadłość, czyli złożyli taki wniosek
– tłumaczy Marek Zapaśnik. Od 2019 roku spółka ma nowego prezesa. Zdesperowani Państwo Zapaśnikowie poszli razem z reporterami "Interwencji" się zwrotu ich ciężko zarobionych pieniędzy.
Mirosław Szczepański, obecny prezes spółki poinformował:
Pieniądze niestety to były za czasów poprzedniego prezesa, który do tej pory się z nami nie rozliczył.
Jak dodał tłumaczy Andrzej Wysoczański, pełnomocnik firmy.
Ta firma, kiedy my przejęliśmy ją po poprzednim zarządzie, miała olbrzymie długi. Jestem doradcą gospodarczym, który od 2019 r. rozpoczynał i prowadził restrukturyzację tej firmy. Jak rozmawialiśmy z biegłą rewident, która robiła tutaj audyt, który też między innymi jest do dyspozycji prokuratury, no to szacujemy, że dobre kilka jak nawet do 10 milionów z tej spółki zostało wyprowadzone. Liczymy na to, że Prokuratura Okręgowa w Lublinie dojdzie do tych nieprawidłowości i rozliczą te sytuacje. Spółka jest w tej chwili w procesie upadłości i czekamy czy ktoś ją wykupi. Natomiast jasnym dla nas jest, że tym wierzycielem de facto będzie tylko bank, więc wszyscy państwo (sadownicy – red.) jeżeli chodzi o wierzycieli, będą musieli się obyć smakiem.
- źródło: polsatnews.pl / Więcej w materiale „Interwencja”
Najnowsze komentarze