Ogromne szkody w małopolskich sadach. Sadownicy liczą straty po "zimnej Zośce”, która przyniosła przymrozki i zniszczyła zawiązki owoców. W gminie Łącko poszkodowanych jest około dwustu gospodarstw – informuje Agrobiznes.
200 poszkodowanych sadowników. Jedna noc, a dokładnie kilka godzin ujemnych temperatur - przyniosły sadownikom z Łącka nieodwracalne straty.
Te przymrozki bardzo mocno dały w kość. Szczególnie na czereśni, w ciągu czterech godzin w nocy 90% przemarzło
- informuje Kazimierz Rusnarczyk sadownik z Łącka.
Podobnie jest w innych gospodarstwach w tym regionie.
W gospodarstwie Pani Marty Kozy rosną jabłonie, śliwy, grusze, wiśnie i porzeczki. Zapowiadał się piękny zbiór - niemal wszystko wymarzło.
Przyszła tragedia. Noc z 12 na 13 maja wyrządziła największe szkody, w niektórych odmianach straty wniosą chyba 100%. Być może wiśni coś zostanie, śliwa jedynie jakby była to chyba Węgierka, o ile nie spadnie
– mówi Marta Koza, sadowniczka z Łącka.
W tragicznej sytuacji jest tu około 200 sadowników. Łącko słynie w uprawy owoców - informuje Agrobiznes.
Ucierpiały sady i tu nie ma, z czym dyskutować. Jesteśmy w trakcie składania przez sadowników wniosków o odszkodowania
– informuje Jan Dziedzina, wójt gminy Łącko.
Za tydzień / dwa tygodnie będzie można powiedzieć w 100% ile rzeczywiście tych owoców będzie, jakie one będą. Bo już dzisiaj można powiedzieć, że jakość owoców będzie dużo, dużo gorsza. Zawsze te uszkodzenia przymrozkowe w jakiś sposób deformują te owoce, które zostaną
– tłumaczy Jan Golonka, prezes Sądeckiej Grupy Producentów Owoców i Warzyw „Owoc Łącki”.
Straty sadowników mogą przełożyć się też na ceny owoców. Wygląda więc na to, że rynek owoców kształtować będą głównie przymrozki, susza i koronawirus – dodaje Agrobiznes.
- źródło: tvp.pl
Najnowsze komentarze