Minister rolnictwa Jan Krzysztof Ardanowski spotkał się 10 października 2018 r. z sadownikami w Błędowie. Podczas tego spotkania obiecał, iż w tych trudnych czasach rząd pomoże sadownikom (interwencyjny skup jabłek, dopłaty) [czytaj wpis: Eskimos: Ustalono warunki i termin podpisania umów kredytowych na realizację skupu jabłek >>>]. Jak to się skończyło ? Czy minister Ardanowski dotrzymał złożonych obietnic ?
Jak poinformował Mirosław Maliszewski w Mazowiecka TV
Sytuacja polskich sadowników nadal jest fatalna. Letnimi protestami wymusiliśmy na rządzie podjęcie mechanizmu interwencji - zdjęcia z rynku nadwyżki jabłek. Mówiliśmy o 500 tys. ton jabłek skierowanych na inne cele niż spożywcze np. na cele energetyczne. W Błędowie minister Ardanowski obiecywał, że lada dzień ruszy akcja wykupu tych jabłek (skup interwencyjny). Dziś widzimy, że był to gest polityczny, zbliżały się wówczas wybory samorządowe. Ten gest może osiągnął cel polityczny, ale nie ekonomiczny. Nieliczni, którzy mieli możliwość sprzedaży jabłek na tzw. interwencję przez spółkę Eskimos są zadowoleni, natomiast zdecydowana większość nie miała takiej możliwości.
Do Mirosława Maliszewskiego codziennie zgłaszają się handlowcy, punkty skupu z prośbą o interwencję, gdyż nie otrzymali pieniędzy za dostarczony do spółki Eskimos towar.
Ta akcja została zbyt późno ogłoszona, źle przeprowadzona, złym mechanizmem. Jabłka trafiały na koncentrat, czyli na to samo przeznaczenie, co jabłko z tradycyjnego skupu, przez co akcja ta nie odniosła spodziewanego efektu – tłumaczy Prezes Związku Sadowników Rzeczpospolitej Polskiej.
Niektórzy uważają, że akcja ta nie zepsuła rynku tylko go poprawiła, z czym Mirosław Maliszewski po części się zgadza. Jednak jak dodaje:
Gdyby te 500 tys. ton jabłek było zdjęte z rynku, wycofane, przeznaczone na cele energetyczne, to już dzisiaj bylibyśmy w zupełnie innym miejscu. Sadownicy zamiast martwić się, co będzie z ich produkcją, która znajduję się w chłodniach myśleliby już o wiosennej pielęgnacji sadów. A tak nadal mamy problem, który niestety narasta (...).
Prognozy na nowy sezon ?
Jak tłumaczył Mirosław Maliszewski aktualny poziom cen, nie uwzględnia nawet kosztów przechowywania, dlatego te ceny musza wzrosnąć. Szansą na podniesienie tych cen są nowe rynki zbytu takie jak Egipt, Algieria, kraje Europy Południowej (Bułgaria, Rumunia), kraje byłej Jugosławii, ale także poluzowanie embarga z Rosją. To wszystko pozwoliłoby na wzrost cen.
Bardzo ostrożnie trzeba dobierać kierunki #eksportu, jednak najłatwiejszym rynkiem do wzrostu sprzedaży dla danego sadownika jest jego rynek, #rynek #krajowy. Eksport nie jest panaceum nie załatwi nam wszystkich... https://t.co/1WkcDKr1mw
— sadownictwo (@sadowniczy) 17 lutego 2019
Tegoroczne zbiory owoców będą na pewno mniejsze w tym roku i ten sezon powinien być łatwiejszy. Ale nie znaczy, że ma to być sezon z dobrymi cenami – dodaje Mirosław Maliszewski.
- źródło: Mazowiecka TV
Najnowsze komentarze