Eksport jabłek wciąż nie podniósł się po wprowadzonym przez Rosję embargu.
Jeżeli chodzi o rynek jabłek deserowych, sadownicy do tej pory odczuwają skutki rosyjskiego embarga
- podkreślił Maliszewski i dodał, że "nie jesteśmy w stanie polskich jabłek skuteczni ulokować na zagranicznych rynkach i uzyskać za nie dobre ceny". Poważnym ciosem jest trwające już 7 lat embargo na polskie owoce sprzedawane do Rosji.
Straciliśmy bardzo chłonny rynek
- mówił w rozmowie z money.pl Maliszewski.
Rynek rosyjski wydaje się przekleństwem. Nie chodzi tu o #embargo. Przez 20 lat nie dał zmian w #polskim #sadownictwie, utrwalił najprostszą produkcję, naśladownictwo, nie zachęcił do hodowli, zbudowania własnych odmian, w tym klubowych https://t.co/d3v29eu1j6
— sadownictwo (@sadowniczy) October 14, 2021
Jak podkreślał, polska produkcja jabłek jest ogromna i głównie nastawiona na eksport, na cztery wyprodukowane jabłka tylko jedno jest zjadane w kraju. Reszta sprzedawana jest za granicę.
Na rynek rosyjski trafiało 90 proc. produkcji, kiedy Rosja przestała kupować, był to szok dla branży. Do dziś nie możemy się podnieść
- zaznacza prezes Związku Sadowników RP.
Polscy sadownicy musieli znaleźć inne rynki. Takim miał być choćby Egipt, gdzie zdominowaliśmy rynek jabłek w 80 proc. Jednak podczas gdy Egipcjanie kupują od nas około 100-200 ton tego owocu, do Rosji trafiało rocznie milion ton.
Ale problem jest szerszy, bo w tym roku jabłek nie kupuje też Białoruś.
Popsuły się relacje z Białorusią, co oznacza, że jabłka na Wschód nie wyjeżdżają
- stwierdził w rozmowie z PAP Mirosław Maliszewski. Ukraina też nie jest zainteresowana importem polskich owoców. Dodał, że nie ma też reeksportu jabłek do Rosji.
- źródło: money.pl za PAP
Najnowsze komentarze