Klęska - tak sytuację po ostatnich przymrozkach oceniają sadownicy w regionie.
Temperatury poniżej zera, po gorącym początku kwietnia, spowodowały spore straty, jak się okazuje nie tylko w sadach. W tej chwili trwa szacowanie zniszczeń – czytamy na bydgoszcz.tvp.pl
Ogrzewanie sadu piecykiem gazowym transportowanym przez ciągnik to jeden ze sposobów walki z przymrozkami. Ciepłe powietrze podnosi temperaturę wokół drzew.
- Bardziej cenne kwatery, mam na myśli czereśnie, podgrzewamy powietrzem. Trzeba to robić przez cały okres trwania przymrozku, na przykład przez 8 godzin. W tym samym miejscu trzeba być regularnie co parę minut, jak przerwiemy tą czynność to zwyczajnie wchodzi mróz - mówi Paweł Pączka, grupa producentów owoców w Wierzchucicach.
Inna metoda to zraszanie wodą, która zamarzając tworzy lodową osłonę. Mimo takich sposobów, strat nie udaje się uniknąć. Taka sytuacja jest w wielu sadach w całej Polsce.
Więcej niż połowa kwiatów jest zmrożona. To są już kwiaty martwe, z tego nie będzie owoców, te które zostały ratujemy - informuje Paweł Pączka.
Przymrozki dotknęły wszystkie drzewa i krzewy owocowe, ale w różnym stopniu. Najbardziej te, gdzie zakończyło się kwitnienie i pojawiły się zawiązki owoców. Problem dotyczy również owoców jagodowych, poprzeczek i truskawek.
Z powodu ocieplenia na początku kwietnia wegetacja jest przyśpieszona o mniej więcej trzy tygodnie. Rośliny obudziły się do życia, a potem nastąpił stres związany z mrozem.
Pogoda jest wciąż nieprzewidywalna. Rolnicy i sadownicy obawiają się na przykład gradobicia. Najbliższe dni zapowiadają się ze słoneczną, wręcz letnią pogodą, co tym razem może przyczynić się do wysuszania gruntu.
- źródło: bydgoszcz.tvp.pl
Najnowsze komentarze