Trwa dyskusja nad dalszą uprawą odmiany Idared w naszym kraju. Nadal rośnie zainteresowanie tą odmianą. I w tym roku zabraknie drzewek w naszych szkółkach. Na to zwiększone zainteresowanie wpłynął łatwy zbyt i wysokie ceny wiosną za niewielką ilość jabłek. Warto się dobrze zastanowić, choćby tylko nad nowymi nasadzeniami zwykłego Idareda.
Światowa produkcja jabłek tej odmiany wynosi do 2,0 mln ton (2,7%), w tym około 800 tys. ton w naszym kraju. W ostatnich latach wzrastała powierzchnia sadów odmiany Idared. Przy bardzo korzystnych warunkach pogodowych zbiory mogą wynieść nawet 1,0 mln ton. W naszym kraju jabłka odmiany Idared mają tylko dwustronne zastosowanie: eksport i przetwórstwo owocowe. Polski konsument nie polubił odmiany Idared. Popyt na jabłka tej odmiany był tylko w krajach Wschodniej Europy, w tym głównie Rosji. W ostatnich latach do tych krajów eksportowano 350 - 450 tys. ton, co stanowiło 33% krajowego eksportu jabłek. Ceny skupu za jabłka odmiany Idared były zawsze niższe od innych odmian uprawianych w kraju. Odmiana Idared jest łatwa i tańsza w produkcji, lecz ceny nie zawsze pokrywały koszty produkcji. Bardzo ważnymi zaletami jabłek jest możliwość długiego przechowywania w zwykłych przechowalniach oraz długiego i dalekiego transport bez większych ubytków. Takich zalet nie ma żadna z obecnie uprawianych odmian.
Kiedy rząd Rosyjskiej Federacji ogłosił embargo także na polskie jabłka, padło pierwsze pytanie: co będzie z naszym Idaredem? Tej odmianie groziło największe niebezpieczeństwo zbytu po opłacalnych cenach. Osobiście uznałem wielkie obawy i prezentowałem pogląd: "koniec ery zwykłego Idareda". Od momentu zakończenia zbiorów jabłek szybko wzrastała podaż jabłek tej odmiany do zakładów przetwórstwa owocowego. Ceny skupu wahały się od 0,10 - 0,20 zł/kg. Zaczął się niewielki eksport do krajów Wschodniej Europy z ceną skupu 0,40 - 0,60 zł/kg. Taka bardzo niekorzystna sytuacja dla krajowych producentów jabłek trwała do końca lutego bieżącego roku.
Radykalna zmiana niekorzystnej sytuacji zaczęła się od marca br. Nastąpił raptowny wzrost popytu i cen skupu do 2,0 zł/kg. Jabłka eksportowano różnymi sposobami i drogami. Była to wielka niespodzianka, której się nikt nie spodziewał, nie tylko w naszym kraju. Jeżeli była osoba, która w listopadzie przewidziała sytuację na rynku od marca, bardzo proszę niech się zgłosi. Druga niespodzianka to nagły wzrost zbytu naszego zagęszczonego soku jabłkowego do USA. Ceny skupu jabłek przemysłowych wzrosły do 0,50 zł/kg. Dzięki tym "niespodziankom" sprzedaliśmy wszystkie jabłka. Moim zdaniem tylko za 20% sprzedanych jabłek ceny skupu nieznacznie przekroczyły koszty produkcji.
W związku z niespodzianką dużego popytu przez kraje Wschodniej Europy doszedłem do wniosku, że te kraje muszą importować jeszcze duże ilości jabłek tańszych, niższej jakości, z bliższej odległości, zwłaszcza odmiany Idared (możliwość długiego transportu). A takie jabłka są tylko w Polsce. Podejrzewam, że podobnie może być w najbliższych latach. Choć trudno ocenić wielkość potrzeb. Lecz gdyby te potrzeby wynosiły nawet 400 tys. ton jabłek deserowych tej odmiany, na pozostałe 400 - 500 tys. ton nie będzie zbytu. Tylko jako jabłka przemysłowe. Jeśli eksport będzie niższy, wtedy pewna jest nadprodukcja jabłek w naszym kraju ze znanymi skutkami ekonomicznymi. Czy jednorazowy wzrost cen za niewielką ilość jabłek może być podstawą do wzrostu produkcji jabłek? Czy przed podjęciem decyzji nie warto prześledzić, choćby sytuację z cenami w poprzednich latach? Moim zdaniem zmniejszenie produkcji jabłek odmiany Idared o co najmniej 50% podniesie ceny skupu i opłacalność produkcji nie tylko tej odmiany, ale pozostałych odmian uprawianych w kraju.
W naszym kraju, przy zbiorach blisko 4,0 mln ton, mogą wystąpić poważne problemy w zagospodarowaniu jabłek deserowych po opłacalnych cenach. Jeżeli spadnie eksport do krajów Wschodniej Europy, będzie wielka nadprodukcja w naszym kraju. Podtrzymuję swój wcześniejszy pogląd, że zbiory na poziomie 3,0 -3,5 mln ton mogą zagwarantować zbyt wszystkich jabłek po opłacalnych cenach. Zastanawiam się, czy Polska ma być producentem tanich jabłek przemysłowych? Przecież za większość takich jabłek producenci ponoszą straty, a zyski mają zakłady produkujące sok zagęszczony. Czy tak musi być i dlaczego? Warto się nad tym zastanowić.
Bardzo dużo było zarzutów pod moim adresem za pogląd: "skończyła się era zwykłego Idareda". Pogląd ten nadal podtrzymuję. Moim zdaniem skończyła się bezwzględna dominacja tej odmiany w produkcji trwająca nieprzerwanie przez długie 30 lat. Tą rolę winne spełniać inne odmiany, zwłaszcza czerwonego koloru jabłek. Jeśli się tak nie stanie, spadnie opłacalność produkcji wszystkich uprawianych odmian w kraju.
Prof. dr hab. Eberhard Makosz
Przewodniczący Zarządu TRSK
Najnowsze komentarze