Jak informujekielce.tvp.pl sadownicy z Sandomierszczyzny chcą, by ich jabłka miały unijny znak jakości. Wniosek w Ministerstwie Rolnictwa już złożyli. Teraz pora na Komisję Europejską. Mimo że wpis do europejskiego systemu może potrwać nawet dwa lata, to warto o niego powalczyć, bo profity - będą duże.
Śliwka szydłowska już jest. Na wpisaniu tych owoców na listę Chronionych Oznaczeń Geograficznych korzysta m.in. Agnieszka Wierzbicka- Baxter, producentka śliwek z Szydłowa.
O taki sam znak jakości, starają się producenci jabłek z Sandomierszczyzny. Alicja Stępień, prezes Polskiej Izby Produktu Regionalnego w województwie świętokrzyskim skompletowała dokumenty i wysłała do Ministerstwa Rolnictwa. Stamtąd trafią do Komisji Europejskiej. Jak mówi, proces rejestracji nie będzie krótki, ale na unijne oznaczenie warto czekać.
Sadownicy posiadający certyfikaty, będą mogli liczyć na większe pieniądze unijne w programach, jakie przewiduje Plan Strategiczny. Większe niż ci, którzy certyfikacji nie zrobią.
Dlatego Sylwester Łukawski do unijnego systemu jakości chce przystąpić, bo liczy, że dzięki temu, jabłka sandomierskie, będą bardziej rozpoznawalne.
W UE jest około 3,5 tysiąca produktów z oznaczeniem geograficznym. Najwięcej, bo niemal 900 we Włoszech, 750 - we Francji, w Polsce - niespełna 40 i tysiące produktów, zasługujących na takie wyróżnienie.
- źródło: kielce.tvp.pl
Najnowsze komentarze