Siedem osób, w tym zarząd spółki Eskimos, która na polecenie byłego ministra rolnictwa Jana Krzysztofa Ardanowskiego dostała państwowe poręczenia na wielomilionowe kredyty, usłyszało w prokuraturze zarzuty wyłudzenia.
Tak kończy się program interwencyjnego skupu jabłek, który miał być wsparciem dla polskich sadowników.
Prokuratura o aferze Eskimosa informuje bardzo powściągliwie. "Wątek wskazanego przez Pana śledztwa, prowadzonego w Prokuraturze Regionalnej w Warszawie, w styczniu 2023 r. przeszedł w fazę in personam. W przedmiotowym wątku nadal wykonywane są czynności procesowe, w związku z powyższym nie informujemy o personaliach podejrzanych, treści złożonych przez nich wyjaśnień, treści zarzutów, jak również o ustaleniach śledztwa" - przekazał nam Marcin Saduś, rzecznik prasowy Prokuratury Regionalnej w Warszawie.
Jak czytamy na wiadomosci.wp.pl milczenie prokuratury łatwo zrozumieć — sprawa ma delikatne polityczne tło. Bezpośrednio z aferą powiązany jest były minister rolnictwa, a dziś prominentny poseł Prawa i Sprawiedliwości Jan Krzysztof Ardanowski.
Dziś spółka Eskimos jest w restrukturyzacji, sąd oddalił wniosek wierzycieli o upadłość. W latach 2019-2021 przyniosła 92,6 mln strat. Z raportu NIK wynika, że na koniec 2021 r. zalegała państwu ze spłatą 48,7 mln zł. Sam KOWR informacji, na jakie straty naraziła go współpraca z Eskimosem. Jak odpisano wiadomosci.wp.pl "nie jest to informacja publiczna".
Kontrola NIK wykazała, że władze KOWR niewłaściwie zabezpieczyły interesy Ośrodka, a w pięciu przypadkach nierzetelnie weryfikowały wystawiane faktury. Najwyższa Izba Kontroli złożyła w tej sprawie zawiadomienie do prokuratury. Ale ta już wcześniej prowadziła swoje czynności, po zawiadomieniu złożonym przez Centralne Biuro Antykorupcyjne (które z kolei zajęło się sprawą po zawiadomieniu posłów PO).
Prokuratura Regionalna w Warszawie połączyła śledztwo w sprawie Eskimosa z inną aferą dotyczącą Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi - aferą Bielmleku. Tu też chodziło o gwarancje bankowe bezprawnie przyznane przez KOWR. W tym wątku zarzuty usłyszał już Tadeusz Romańczuk, były wiceminister rolnictwa. W lutym br., gdy pierwszy raz pisaliśmy o tej sprawie, wyraził zgodę na publikację pełnego nazwiska i przekonywał, że za półtora miesiąca wszystko się wyjaśni.
Kilka tygodni temu prokuratorzy zaczęli stawiać zarzuty w wątku dotyczącym Eskimosa. Na pierwszy ogień poszedł Leszek Słaboński, członek zarządu spółki, który usłyszał m.in. zarzuty wyłudzenia znacznych kwot pieniędzy, a także zarzuty dotyczące przestępstw skarbowych. Mężczyzna zgadza się na podawanie pełnego nazwiska. Nie zgadza się za to z postawionymi mu zarzutami, uważa je za nieprawdziwe oraz polityczne.
Wśród siedmiu podejrzanych są też dwaj koledzy Słabońskiego z zarządu Eskimosa, a także Jerzy K., były wspólnik i prezes spółki Maas Polska, który miał współpracować z Eskimosem przy skupie i przetwórstwie jabłek, ale po otrzymaniu zaliczki nie wywiązał się ze zobowiązań. Decyzją sądu, Maas Polska został wykreślony z rejestru spółek, bo jego przedstawiciele nie stawiali się na wezwania skarbówki. Jak informują wiadomosci.wp.pl, na razie żaden z urzędników ani polityków zamieszanych w aferę Eskimosa nie usłyszał zarzutów.
wiadomosci.wp.pl zapytały Grzegorza Piętę, Tadeusza Romańczuka oraz Jana Krzysztofa Ardanowskiego, czy chcieliby skomentować fakt postawienia zarzutów w śledztwie dotyczącym akcji, w związku z którą podejmowali decyzje. Żaden z nich nie chciał odnieść się do sprawy.
- źródło: wiadomosci.wp.pl / Czytaj całość na wiadomosci.wp.pl
Najnowsze komentarze