Już nie jedna, ale aż dwie agencje rolnicze kontrolują dolnośląskie grupy producenckie szczególnie te, które zajmują się sadownictwem i uprawą warzyw. Komisja Europejska zarzuca nieprawidłowości przy korzystaniu przez grupy z unijnych dotacji i brak dostatecznej kontroli nad nimi ze strony państwa. Już po raz drugi Polsce grożą kary – czyli zwrot 110 mln euro z funduszy na rolnictwo.
Grupy działają dobrze, zawiodły procedury – podaje Agrobiznes.
Tutaj bardzo dużo tych rozbieżności wynikało z tego, że kompetencje były podzielone. My weryfikowaliśmy wnioski jako ARiMR natomiast Urzędy Marszałkowskie zatwierdzały te wstępnie uznane grupy – tłumaczy Agnieszka Puzio-Manicka z ARiMR we Wrocławiu.
W ciągu kilkunastu lat polscy rolnicy dostali ok. 7 mld złotych z unijnego programu wspierania grup producenckich.
Grupa producencka to jest bardzo mądra rzecz. To jest powód, dla którego rolnicy mogą więcej zarobić – mówi Alfred Barabasz rolnik z Rękowa.
Nadzwyczajna operatywność grup producenckich wzbudziła podejrzenia Brukseli – informuje Agrobiznes.
Kontrolujemy i prowadzimy dokumentacje. Kontrolujemy czy np. członkowie grupy wytwarzają odpowiednią ilość produktów i sprzedają do swojej grupy, czy mają odpowiednią ilość głosów w walnym zgromadzeniu, czy jest odpowiedni statut. I pozostałe wymagania, które są zapisane w ustawie – mówi Małgorzata Tarkowska ARR Wrocław.
Na Dolnym Śląsku działa blisko 200 grup producentów rolnych. Najwyższa Izba Kontroli ma wyjaśnić nieprawidłowości przy obsłudze grup producenckich. Nie my pierwsi, nie ostatni – wiele Unijnych krajów już płaciło słone kary i to wielokrotnie większe od tych nałożonych na Polskę – informuje Agrobiznes.
- źródło: tvp.pl
Najnowsze komentarze