Od kilku lat dane pokazują, że
Francuskie jabłka są na rynku droższe nawet 3 razy od polskich.
Wielu pewnie w to nie wierzy. Wielu z tych, którzy w to uwierzą z łatwością wskaże winnego. Oczywiście wskazując jakichś "onych". Skąd więc taka różnica?
Otóż pierwszy kryzys, który dotknął francuskie sadownictwo miał miejsce kilkanaście lat temu, zaraz po naszym wejściu do Unii Europejskiej. Wiele gospodarstw nie przetrwało, a produkcja zaczęła szybko spadać. Zaczęto szukać ratunku. Postawiono wówczas na innowacje produktowe. Pojawiły się pierwsze odmiany klubowe i lokalne marki handlowe [czytaj wpis: Polskie jabłka klubowe – gwarancja wyższej ceny ? >>>]. To trochę pomogło. Drugi kryzys, to wprowadzenie przez Rosję embarga i kolejne uderzenie polskiej bardzo taniej oferty. Przyśpieszono prace nad nowymi odmianami i modernizację tamtejszych sadów.
Najniższe #ceny #jabłek w Polsce, najwyższe we Francji.
— sadownictwo (@sadowniczy) November 4, 2021
Zobaczcie jak w październiku 2021 roku kształtowały się ceny jabłek deserowych w Polsce, Włoszech, Francji i Niemczech https://t.co/9gNHkv3qiE
Efekty przyszły dość szybko. Francuzi obok Włochów mają największy udział w bardzo bogatym niemieckim rynku jabłek importowanych i są na nim czołowym dostawcą owoców klubowych. Poza tym są prekursorem wprowadzenia do handlu nowej kategorii owoców, to znaczy bez pozostałości środków ochrony roślin (zero pozostałości). Czyli nie jest to tak, że francuski sadownik za identyczny kilogram np. Jonagoreda dostaje 3 razy tyle, co polski producent tylko, że sprzedaje owoce klubowe, bez pozostałości i oznaczone uznanym na rynku systemem jakości. I dlatego głównie dostaje za swój produkt średnio 3 razy tyle, co my.
Mirosław Maliszewski
- źródło: polskiesadownictwo.pl
Najnowsze komentarze