Uważajcie, co kupujecie — apelują do klientów polscy producenci czereśni, którzy ostrzegają, że w tym roku nasz kraj może zalać fala owoców pochodzących z Węgier i Rumunii. Na giełdę owocowo-warzywną w Krakowie-Rybitwach od kilku tygodni przyjeżdżają mieszkający w obu krajach Romowie, którzy oferują owoce w dumpingowo niskich cenach. Czereśnie można nabyć od nich już za kwotę od 6 do 15 zł za kg.
Ta "czereśniowa mafia" nas, polskich producentów wykończy
— mówi Dominik, który ma swoje sady z woj. świętokrzyskiego. — W Polsce koszty są takie, że podobnych cen zaoferować nie możemy — dodaje.
Choć jeszcze dwa miesiące temu wszystko wskazywało, że w tym roku miłośnicy czereśni będą musieli głębiej sięgnąć do kieszeni, by kupić swoje ulubione owoce, dziś sytuacja diametralnie się zmieniła.
Jest już pewne, że w tym roku czereśnie w naszym kraju będą dostępne w cenach, których nie widzieliśmy od dawna. Niedługo możliwe, że będą one sprzedawane w cenie niższej niż 10 zł za kg. To ewenement, bo w ostatnich latach minimalną granicą opłacalności była cena 15 zł. Teraz to się zmieniło, bo... południe Polski zalewa czereśnia z Węgier i Rumunii.
Owoce z obu krajów sprzedają Romowie. Ci od kilkunastu dni przyjeżdżają konwojami liczącymi przynajmniej kilkanaście samochodów na giełdę owocowo-warzywną w krakowskiej dzielnicy Rybitwy. W tym miejscu w produkty rolne zaopatrują się sklepy spożywcze, prywatni handlarze bazarowi a czasami nawet duże sieci. Romów dzień i noc (giełda działa całodobowo) jest tu kilkudziesięciu i wzajemnie się chroniąc, sprzedają czereśnię (w zależności od odmiany) w bardzo niskich cenach.
Z samochodów na rumuńskich i węgierskich numerach rejestracyjnych czereśnie można było kupić już od 6 do 10 zł za kg. Były one bardzo smaczne i dojrzałe. Czasem nawet aż za bardzo, ale jak przekonywali handlujący nimi ludzie, działo się tak, bo była to końcówka partii, która przyjechała w to miejsce dwa dni wcześniej.
— To już końcówka. Dziś wieczorem na nasze miejsce przyjadą nasi kuzyni lub bracia z nową dostawą. My natomiast pojedziemy do siebie po nowe zbiory — tłumaczył wiadomosci.onet.pl mieszanką angielskiego i polskiego jeden z Romów.
Ostatnie dni przyniosły zmiany cen #czereśni na rynkach hurtowych. Sprawdźcie jak aktualnie kształtują się ich #ceny https://t.co/niDBViifAk
— sadownictwo (@sadowniczy) June 21, 2024
Handel owocami pochodzącymi z obu krajów nie jest przestępstwem. Węgry i Rumunia to państwa członkowie Unii Europejskiej. Mają więc z Polską wspólny rynek. Owoce są tam tańsze niż u nas z kilku powodów.
Zagraniczni handlarze dowiedzieli się, że przez wiosenne przymrozki polskich czereśni będzie znacznie mniej i Romowie, wyczuli swoją szansę na biznes. Ktoś szybko wytłumaczył im, że w Polsce czereśnie na progu wakacji sprzedają się świetnie. A, że na Węgrzech i w Rumunii Romów, którzy mogą zbiory wykonać, za relatywnie niską stawkę, jest sporo, społeczność cygańska z obu krajów uznała, że warto uruchomić masowy import nad Wisłę.
Osoby, które przywożą czereśnie do Polski z krajów położonych na południu, nie łamią prawa, o ile nie ukrywają pochodzenia owoców
Tymczasem jak alarmują polscy sadownicy oraz inspektorzy IJHARS wielu Romów, którzy trudnią się dziś sprzedażą czereśni, robi wiele, by wmówić klientom, że ich owoce są wyprodukowane w Polsce.
Dlatego trzeba ostro walczyć z tym, by Romowie a wraz z nimi nieuczciwi handlarze sprzedawali te węgierskie czy rumuńskie czereśnie jako polskie — mówią polscy sadownicy, z którymi rozmawialiśmy na krakowskiej giełdzie owocowo-warzywnej.
- źródło: wiadomosci.onet.pl / Czytaj całość na wiadomosci.onet.pl
Najnowsze komentarze