Coraz mniej opłaca się być producentem jabłek. Jak twierdzą sądeccy sadownicy koszty często przekraczają zyski
– podaje rdn.pl
Sadownicy mają zawsze sporo problemów. Zmiany klimatu dają się we znaki, bo jeśli akurat nie ma suszy, to są gwałtowne zjawiska atmosferycznej jak grad. Standardowo już około maja sadownicy obserwują termometry, obawiając się przymrozków. W tym roku mieliśmy też nadmierne opady.
Dodatkowym problemem był też ubiegły rok, kiedy znacznie ograniczona została możliwość zbytu.
Wielu #sadowników ma komory chłodnicze nadal pełne #jabłek. Z powodu pandemii trudno było sprzedać owoce https://t.co/cJfRbmCbK1
— sadownictwo (@sadowniczy) May 27, 2021
Ceny na rynku są, powiedzmy od 2,39 zł do ponad 3 zł. Gdyby producent otrzymywał na rękę 1,50 zł i trochę parę groszy więcej to byłoby wszystko dobrze, ale tak się nie dzieje. Są to ceny bardzo niskie i w znacznej mierze nie pokrywają kosztów produkcji dla producenta
– mówi przyznaje Józef Sułkowski, wiceprezes Spółdzielni Rolniczej Ziemi Sądeckiej.
Przypominamy: Zmiany cen jabłek deserowych w kraju wg. ZSRIR [10-20.05] >>>
Nie można zapominać, że bardzo duże są też koszty produkcji. Jak wskazuje Jan Dziedzina, wójt gminy Łącko, całoroczna pielęgnacja sadów sięga nawet 100 tys. złotych.
Ogromny wkład finansowy, przy równoczesnej niepewności co do zysków coraz bardziej zniechęca do działalności w branży
– twierdzi wójt.
Wcale nie przesadziłem, wskazując taką cenę, bo mówię to o tym, aby pokazać skalę, z czym sadownicy muszą się zmagać, bo przecież oprócz tych potencjalnych 100 tysięcy, które muszą mieć na paliwo, na różnego rodzaju środki, które w daleko idącym uproszczeniu zwane są opryskami. Pasuje też, żeby mieli z czego godnie żyć, utrzymać swoje dzieci
– dodaje Jan Dziedzina.
Te dylematy powodują, że coraz mniej młodych decyduje się utrzymywać z sadownictwa, nawet jeśli mieliby możliwość przejęcia gospodarstwa od swoich rodziców.
- źródło: rdn.pl
Najnowsze komentarze