Jeśli ceny jabłek się nie zmienią, to sady pójdą pod topór - ostrzegali na spotkaniu z ministrem rolnictwa Henrykiem Kowalczykiem plantatorzy.
Niedawno w powiecie siedleckim gościł wicepremier, minister Rolnictwa i Rozwoju Wsi, Henryk Kowalczyk. W Mordach i Opolu w gminie Siedlce spotkał się on z: rolnikami, przetwórcami rolnymi i sadownikami. I okazało się, że wśród tych ostatnich nastroje są w tym sezonie wyjątkowo pesymistyczne. Owszem, urodzaj na jabłka jest bardzo dobry, ale, jak to w podobnych sytuacjach bywa, spowodowało to „klęskę urodzaju”. Ceny tych popularnych owoców są w tym roku na dramatycznie niskim poziomie.
Jeśli za kilogram jabłek przemysłowych oferuje się nam 30 groszy, to jest to cena absolutnie nie do zaakceptowania – mówili sadownicy. – Taka cena jest bardzo odległa od kosztów produkcji. Nie pokrywa ona nawet wydatków na zbiór jabłek, nie licząc bardzo kosztownych zabiegów agrotechnicznych.
Sadownicy uważają, że w tym sezonie wiele owoców może pozostać na drzewach, bo po prostu nie będzie się opłacało ich zrywać. Koszty pracy są bowiem coraz wyższe, a do zbierania jabłek trudno znaleźć chętnych. Właściciele sadów biją więc na alarm i domagają się interwencji ze strony państwa – czytamy na tygodniksiedlecki.com
Jeśli cena węgla jest zbyt wysoka, to rząd odgórne stabilizuje ją na określonym poziomie – mówi właściciel sadu jabłoniowego. – Powinien też działać jakby w odwrotną stronę i stosować interwencję w cenach skupu jabłek, określając ich minimalną cenę. Kiedyś nie mieliśmy problemów ze zbytem owoców w dobrej cenie, bo ustawiały się po nie TIR-y zza wschodniej granicy. Potem polityka rządu sprawiła, że import jabłek do Rosji został całkowicie zablokowany. To teraz rząd nie może pozostawiać nas na lodzie.
Sadownicy alarmują, że tak niskie ceny jabłek są swego rodzaju zmową przetwórców i pośredników w handlu owocami. To oni bowiem tak naprawdę rządzą tym rynkiem. A Polska produkuje około 4 milionów ton tych owoców rocznie, co stawia ją w ścisłym gronie światowych liderów.
Sadownicy mieli swój sposób na walkę z tym cenowym dyktatem, choć trzeba powiedzieć, bardzo radykalny.
Myślę, że problem niskich cen można rozwiązać, wprowadzając dopłaty do karczowania sadów... – uznał prezes związku sadowników z Lipna koło Łosic Michał Michaluk.
Sadownik zażądał od ministra jasnej deklaracji: że jeśli ceny owoców nie ustabilizują się na poziomie gwarantującym choćby minimalną opłacalność produkcji, to właśnie taki mechanizm dopłat zostanie wprowadzony. Dopłaty do karczowania miałyby wpłynąć na przetwórców, aby zawierali z sadownikami długoterminowe umowy na dostawy owoców po godziwej cenie.
Minister Kowalczyk uznał, że propozycja jest warta przemyślenia – informuje tygodniksiedlecki.com
Przetwórcy wykorzystują niestety swoją uprzywilejowaną, często monopolistyczną pozycję – przyznał minister. – I taki projekt przemówiłby im do rozsądku. Może wreszcie zaczęliby uczciwie traktować rolników. Uważam, że przetwórnie mogą płacić 60 groszy za kilogram jabłek.
- źródło: tygodniksiedlecki.com
Najnowsze komentarze